Sięgając po „Spójrz na mnie” byłam gotowa na
zaskoczenia, wzruszenia oraz pełną ciepła rodzinnego i miłości powieść
obyczajową, do których przyzwyczaiłam się w trakcie mojego długoletniego
przywiązania do twórczości Nicholasa Sparksa.
Takiej pozycji nie spodziewałam się jednak po tym
autorze. Połowa książki upłynęła w sielskiej atmosferze, zmąconej jedynie
wspomnieniami typowych dla każdego z nas trudnych momentów z przeszłości. Awangardowe
hobby i awanturniczy charakter Colina i przeciwwaga w postaci łagodnej
prawniczki Marii spowodowały wybuch wzajemnej fascynacji, jednoczesnego przyciągania
i odpychania.
To co wydarzyło się później pchnęło opowieść w
kierunku kryminału, a nawet thrillera. Pojawił się tajemniczy prześladowca,
który obserwował każdy krok głównej bohaterki. Sympatia, jaką zyskała u mnie
Maria sprawiła, że bałam się o nią i o jej bliskich, tym bardziej, że nękającym
był najprawdopodobniej chory psychicznie. Oskarżał Marię o przyczynienie się do
śmierci bliskiej mu osoby, gdy pracując jako prokurator zbyt łagodnie
potraktowała mordercę. Zawiadomienie policji o pogróżkach jeszcze bardziej
zagmatwało sprawę, rzucając światło podejrzeń w niewłaściwą stronę. Zemsta nie
oznaczała jedynie nękania, ale miała zakończyć się ogromnym bólem głównej
bohaterki. Ukochany Colin robił wszystko, żeby pomóc Marii, ale wiecie zapewne,
że książki Sparksa nie zawsze kończą się szczęśliwie. Jak skończyła się
historia tym razem? Przekonajcie się sami.
„Spójrz na mnie” już
za mną. Niezmiennie nie zabrakło wzruszeń, przeciwności losu przeplatanych
miłością, ale także niezwykłego napięcia, spowodowanego nękaniem, spiskiem i
zemstą. Pozostało czekać na nową powieść
„Two By Two”, która od 4 października dostępna jest na rynku amerykańskim.
Która książka Sparksa podobała wam się najbardziej?
Która książka Sparksa podobała wam się najbardziej?