środa, 9 listopada 2016

Dlaczego sięgnęłam po książki Bondy?

Sięgnęłam po jej książki nie dlatego, że otrzymywały nagrody i było o niej głośno, ale dlatego, że chciałam poznać kryminały pisane przez dziewczynę, która wychowała się na Podlasiu, gdzie mieszkam. Tak więc jednak szum medialny spowodował to, że w ogóle dowiedziałam się o istnieniu Katarzyny Bondy.
 


Pochłaniacz - pierwsze spotkanie z Bondą


Moje wyobrażania o książkach Katarzyny Bondy zupełnie rozminęły się z rzeczywistością. Siadając do pierwszej lektury "Pochłaniacza" miałam mieszane uczucia. Liczba postaci, tematów i retrospekcja gmatwała moje myśli, musiałam bardzo skupić się na akcji, aby nie przeoczyć istotnych wątków i nie pogubić się w tym, kto jest czyim synem, czy jaką zbrodnię popełnił. Z drugiej strony błędnie założyłam, że uśmiechnięta blondynka napisze prostą i schematyczną książkę, w której w połowie akcji można będzie rozwikłać zagadkę. Zupełnie nie wiedziałam wówczas kto to profiler, ale właśnie postać Saszy Załuskiej zatrzymała mnie przy lekturze. Kobieta z przeszłością wraca do policji jako psycholog śledczy, aby ograniczyć krąg podejrzanych. Pomimo tego, że mafijne porachunki w Trójmieście  i zagadka śmierci młodych osób okazały się naprawdę ciekawą historią, to właśnie dalsze losy głównej bohaterki skłoniły mnie do sięgnięcia po drugą cześć przygód.


Okularnik - moja miłość


Moja miłość nie ma związku z tym, że noszę "Okulary na nosie". Książka zdobyła moje serce tym, że wplotła w fikcyjny, współczesny wątek, prawdziwą historię sprzed wielu lat, której piętno do dziś rzutuje na relacje ludzi na Podlasiu. Mieszkam tutaj i widzę, jak wiele z relacji ludzkich zostało trafnie przeniesionych do "Okularnika". Narodowe i religijne uprzedzenia decydowały o historii wojennej i powojennej tych terenów, ale mają swój oddźwięk również w czasach współczesnych. Przeszkadzające mi w pierwszej części retrospekcje i niedopowiedziane związki pomiędzy licznymi bohaterami tym razem dawały nadzieję, że spędzę z lekturą wiele długich wieczorów. Niestety prawie 900 stron skończyło się za szybko. Fantazja autorki w kwestii zabiegów medycznych, tajemnica przeszłości związku głównej bohaterki i wplątanie tematyki polityki, szeptuchy i współczesnych mezaliansów uczyniła z tej lektury prawdziwą ucztę. Jest to najlepsza książką, którą przeczytałam w 2016 r.



Lampiony - potwierdzenie, że chcę więcej


Zaczynając trzecią część przygód Saszy Załuskiej obawiałam się, że historia z Łodzi nie pochłonie mnie tak samo jak wydarzenia z Podlasia. Tak też było, bo pomimo tego, że książka jest mistrzowska pod względem postaci i osadzenia ich losów w realiach miasta, to nie mogłam się już z nią identyfikować. Lampiony rozpaliły we mnie ochotę na wycieczkę do Łodzi, ale sam wątek kryminalny nie porwał mnie tak jak w "Okularniku". Nie dziwi mnie teraz to, że mieszkańcy miast i miasteczek na spotkaniach autorskich wymuszają na autorce osadzenie powieści na swoim terenie. Autorka w "Lampionach" była bardziej łaskawa wobec głównej bohaterki i pozwoliła jej na oderwanie się od nałogu i kilka romantycznych chwil.


Książki Katarzyny Bondy to przede wszystkim skrupulatnie przygotowany materiał zaczerpnięty bezpośrednio z naszego podwórka i naszej historii. Czytając je mamy wrażenie, że jesteśmy uczestnikami tamtych wydarzeń, poznajemy ludzi, specyfikę tych miast i zdarzenia z przeszłości, którymi do dziś żyją ludzie. Z tego względu kontynuuję swoją przygodę z książkami Katarzyny Bondy i poznaję losy kolejnego profilera Huberta Meyera.

Mam nadzieję, że rok 2017 przyniesie nam 4. część przygód Saszy Załuskiej. Gdzie waszym zdaniem powinna się rozgrywać? Ja proponuję Bieszczady!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz