Nie, nie i jeszcze raz nie! Książka, która jest przesycona słowami, ale mówiąca w koło o tym samym i nie podająca żadnych konkretów przydatnych dla zwykłej mamy. To moja kolejna recenzja, w której muszę lawirować słowami, żeby nie skończyć na tym, że było źle, a pozycja jest słaba.
Reklamowana, wychwalana książka, która miała mi dać gotowe narzędzie do walki ze stresem i negatywnymi emocjami, zarówno w swojej postawie, jak i wśród dzieci.
Metoda samoregulacji jest opisana lawiną słów, ale co z niej wynika? Nic! Nie dostajemy żadnego narzędzia, które pozwoliłoby zastosować tą cudowną metodę samoregulacji w życiu codziennym przez zwykłego czytelnika. Musiałabym chyba zrobić doktorat z psychologii, żeby tak trafnie jak autorzy móc pomóc dziecku np. nadwrażliwemu na dźwięki w szkole. Może z dr przed nazwiskiem byłabym w stanie wyłapać, co z tysiąca stresorów powoduje jego negatywne zachowania i jak można mu pomóc.
Autorzy podają wiele przykładów, ale czy nie wiemy sami, że np. reakcja na złość dziecka to go przytulić, kochać i dać mu się wypłakać? Chyba nie trzeba 300 stron tekstu, żeby to wiedzieć.
Z mojego punktu widzenia ta książka to zwykłe górnolotne opisy i nie wyniosłam z niej żadnej praktycznej wiedzy i umiejętności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz