czwartek, 25 października 2018

W żywe oczy - kolejny hit po Lokatorce?

Po świetnej Lokatorce liczyłam na kolejną świetną, trzymającą w napięciu lekturę. Gdy zobaczyłam ją na liście jesiennych premier, musiałam ją mieć. A co dostałam?

Jestem zawiedziona! Albo ja nie znam się na sztuce, albo ta teatralna historia była po prostu nudna, poza pomysłowym zakończeniem, które jednak zdradzono trochę na okładce.




To już kolejna, po Apartmencie z Paryża, książka, która poza zagadkowymi morderstwami chce przemycić trochę literatury, sztuki i teatru. W poprzedniej zachwyty nad malarstwem, w tej nad dziwaczną poezją rozwlekały akcję i z wielkim trudem dobrnęłam do końca.

Na końcu jeszcze większe zdziwienie, że ta książką została napisana od początku po raz drugi przez autora, bo poprzednia się nie sprzedała. Nie czytałam wersji nr 1, ale przerabianie starych numerów nie udało się. Sprzedaż na pewno będzie duża, bo po trzymającej w napięciu Lokatorce większość będzie chciała po nią sięgnąć.

W mojej ocenie strata czasu, wybierzcie coś innego, chyba że lubujecie się w rozwleczonych historiach z chorymi psychicznie bohaterami.

W żywe oczy

Tłumaczenie: Anna Gralak

Wydawnictwo: Otwarte


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz